czwartek, 30 stycznia 2014

Rozdział 2 ~ Niespodziewana wizyta.

Mama poszła otworzyć. Raczej nie spodziewałam się gości tego dnia. Narumi miała jedynie przyjść po południu, ale na to było jeszcze za wcześnie. Zgadnijcie, kto stał za drzwiami. Babcia Stella! Mama jakoś nie wyglądała na mocno zaskoczoną.
-Witajcie dzieci. - krzyknęła i nie czekając na zaproszenie weszła do środka.
Zdjęła płaszcz, zawiesiła go na wieszaku i zaczęła chodzić po mieszkaniu.
-Troszkę się tu zmieniło od mojej ostatniej wizyty. -zauważyła słusznie, ponieważ rok temu mama kupiła nowe meble do salonu. - Wpadłam tylko na chwilę. - zwróciła się w moją stronę - Spakowana?
- Czemu miałabym się pakować?!- krzyknęłam.
-No jak to czemu? Wyjeżdżasz do Hogwartu Kochanie. Mama Ci nic nie powiedziała?
Zszokowana spojrzałam na mamę. Miała zakłopotany wyraz twarzy.
-Co to niby jest ten cały Hogwart?
-Oj skarbeńku - powiedziała babcia - to jest szkoła dla czarodziei. Jesteś czarownicą.
Osłupiałam. Nigdy nie wierzyłam w istnienie magii, myślałam, że jakieś zaklęcia, czy inne tego typu rzeczy, pojawiają się tylko w bajkach. Na początku zareagowałam śmiechem, ale gdy zobaczyłam poważną minę babci Stelli i wcale temu niezaprzeczającą mamę, lekko się wystraszyłam.
-Ale jak to.. czarownicą? Przecież one nie istnieją. Mamo!?
- Bonnie, posłuchaj. Twoja babcia mówi prawdę. Ona sama pochodzi z czarodziejskiej rodziny i to po niej odziedziczyłaś ten dar. Twój dziadek również. Twojego ojca co prawda to ominęło, ale wiedział o tym od zawsze. Zdawał sobie sprawę z tego, że możesz być czarownicą i prosił mnie, abym nie zabraniała ci tego rozwijać. Swoją naukę zaczniesz już za miesiąc. Przepraszam, że tak późno Cię o tym informuję, ale nie wiedziałam jak zareagujesz.
-Mamo... Ja nie wierzę.. Jakie nadprzyrodzone zdolności!? Ja czarownicą?! To chyba jakiś sen. Czy da się to jakoś udowodnić?!...
-Owszem, da się. - wtrąciła się babcia.
Wyciągnęła z kieszeni zdjęcie, na którym znajdowała się ona jako nastolatka wraz ze swoją najlepszą przyjaciółką (tak przynajmniej mi powiedziała). Były ubrane w czarne swetry oraz żółto-czarne szaliki.  Można powiedzieć- zwykłe zdjęcie, ale ku mojemu zaskoczeniu postacie się ruszały! Gdy to zobaczyłam, automatycznie cofnęłam się krok w tył.
-Spokojnie. To całkiem normalne w czarodziejskim świecie.
-Dobrze,może i  jestem czarownicą. Ale gdzie ja mam niby wyjeżdżać? Przecież szkołę zaczynam dopiero za miesiąc...
-Lecicie razem z babcią do Anglii... Jedynie tam możecie się dostać do Hogwartu.- odpowiedziała mama.
-O nie... zaraz. Wiesz dobrze, że panicznie boję się latać samolotem. I czemu Anglia?! Czy ta szkoła musi się tam znajdować?
Babcia Stella wybuchnęła serdecznym śmiechem.
- Kochanie, czy ty naprawdę sądzisz, że magiczna szkoła znajduje się w mugolskim świecie? Źle mamę zrozumiałaś. Hogwart nie jest położony w Anglii, ale żeby się do niego dostać, musisz odwiedzić londyński dworzec, a dokładniej Peron 9 i 3/4.
-Powiem szczerze, że te nazwy to dla mnie czarna magia.
-Czarna magia powiadasz... Mugolskie znaczy inaczej nie czarodziejskie, a na peronie 9 i 3/4 możesz przedostać się do magicznego świata.
-Dajcie mi chwilę, żeby to wszystko przemyśleć. Mam odjechać teraz, zostawić swoje dotychczasowe życie tylko dla jakiejś głupiej czarodziejskiej szkoły, która najprawdopodobniej w ogóle nie istnieje? Owszem, nie przepadam za swoją budą, ale co ze mną i z Narumi? Właśnie... Która jest godzina? Powinna już być. Gdzie ona się podziewa...
Wtedy mama podeszła do mnie i przytuliła mnie mocno. Tego właśnie potrzebowałam. Usłyszałam jej cichy szept: "Pomyśl o tacie". Łza spłynęła mi po policzku.
-Skarbie, wiem, że to dla ciebie trudna chwila. Uwierz, że dla mnie też. Ale niewiele jest dzieci takich jak ty.. A właściwie nie jesteś już dzieckiem. Ten czas tak szybko zleciał. Często się zastanawiałam, jak będzie wyglądał ten dzień. Musisz się z tym oswoić. Idź na razie do swojego pokoju, a ja porozmawiam z babcią.
Odeszłam. Chciałam mimo wszystko usłyszeć, o czym dyskutują, więc ukryłam się na schodach w miarę dyskretnie. Nie do końca wszystko do mnie docierało. Mama mówiła: "Cały czas mam wątpliwości. [...] Boję się o nią." Z kolei babcia przekonywała ją, że: "Da sobie radę. [...] Na pewno jej się tam spodoba" W końcu mnie zawołały. Pytały mnie, czy podjęłam decyzję, ale odpowiedziałam, że jeszcze nie. Babcia zaczęła:
- Wylecimy jutro. Twoja mama razem z nami. Miesiąc, który został do rozpoczęcia szkoły spędzisz u nas w domu. Mam tu na myśli mnie i dziadka. On też chciał tu przybyć, ale wypadło mu coś ważnego. Przez ten czas opowiem ci wszystko dokładniej, bo na pewno chciałabyś się dowiedzieć. Zobaczysz, będzie fajnie. Jenny (moja mama) się zgodziła.
- Naprawdę? - zdziwionym wzrokiem spojrzałam na mamę. 
-Tak. 
Właśnie w tej chwili przyszła Narumi. Przywitała się z mamą i z babcią, którą widziała pierwszy raz na oczy.
-Narumi! Dobrze, że jesteś. Dowiedziałam się czegoś bardzo dziwnego. Chodź, opowiem ci.
Gdy odchodziłyśmy do mojego pokoju, usłyszałam, jak babcia mówi do mamy, że kojarzy skądś twarz Narumi, ale zupełnie nie może sobie przypomnieć skąd.
Usiadłyśmy na łóżku. Zupełnie nie wiedziałam, jak zacząć. 
-Nie będę owijać w bawełnę. - powiedziałam w końcu - Babcia mi przed chwilą powiedziała, że jestem czarownicą. I to chyba jest prawda...
Narumi wybuchnęła śmiechem.
-Nie śmiej się. Ja wiem, że to strasznie głupio brzmi. Sama  byłam zaskoczona. Podobna wylatuję jutro do Anglii, a za miesiąc zaczynam naukę w czarodziejskiej szkole! Co ja mam robić, co ja mam robić!?
-Nie, ja się nie śmieję dlatego, że to głupio brzmi, chociaż naprawdę tak jest. Bo chodzi o to, że... ja też nią jestem.
-Co?!
-Tak! Jakieś dwa miesiące temu, tydzień przed moimi urodzinami przyszedł do mnie list. Przecież nawet przy tym byłaś, tylko już wychodziłaś. Przeczytałam go i okazało się, że powinnam wkrótce zacząć naukę w Hogwarcie. Mama mi wszystko wyjaśniła. Moja prababcia wyszła za czarodzieja. Od tamtej pory w naszej rodzinie ten dar przechodzi z pokolenia na pokolenie. Moja mama też chodziła do tej szkoły.
-I nic mi nie powiedziałaś?! 
-No wiesz... Trochę się bałam, uznałam, że zrobię to, gdy nadejdzie odpowiedni moment. A teraz okazało się, że będziemy tam uczęszczać razem! Wspaniale!
-No nie wiem, czy tak wspaniale.
-Nie cieszysz się?! Ja na początku też to odrzucałam, ale to chyba fajnie mieć takie zdolności.
-Ale.. Bo chodzi o to, że teraz będą z nas się wyśmiewać jeszcze bardziej. I tak jesteśmy wystarczająco "inne" według nich, a co będzie teraz? Nikt nas tam nie polubi.
- Ale pomyśl! Oni wszyscy będą tacy. Przecież, gdyby nie umieli czarować, nie trafiliby tam!
-A czy my umiemy?!
-Nauczymy się. Przecież po to właśnie jest ta szkoła.
Wtedy zrozumiałam, jaką dobrą przyjaciółką jest Narumi. Zawsze umiała mnie pocieszyć i obrócić wszystko w żart. Nawet gdy byłam w najgorszym humorze, gdy chwilę z nią porozmawiałam, jej pozytywna energia wchodziła we mnie tak, że czułam się tak wesoło jak ona. 
-Nie jestem do końca przekonana, ale dobrze. Zawsze można się później wycofać. Przynajmniej tak mi się wydaje. Chodźmy na dół. Powiem babci, że się zgadzam.
Nie wiedziałam, co działo się w kuchni podczas naszej rozmowy. Mama wydawała się w odrobinę lepszym stanie. 
-Mamo, babciu. Chcę być czarownicą. 
- Wspaniale kochanie!- wykrzyknęła babcia. 
-Jest coś jeszcze. Zgodziłam się tylko dlatego, że dowiedziałam się, że Narumi też jest czarownicą i również rozpoczyna naukę w tej szkole. 
Babcia tylko się uśmiechnęła. Po chwili milczenia dodała:
-Już wiem, skąd znam tę twarz. Czy Twój dziadek nie nazywa się przypadkiem Akihiro Cheng?
Narumi zrobiła wielkie oczy i tylko przytaknęła.
-Wiedziałam. Jesteś do niego bardzo podobna. Był ze mną na tym samym roku. Nie znałam go może tak dobrze, ale słyszałam, że był z niego niezły zgrywus. 
-Możliwe...
-Czy musimy lecieć już jutro? O której mamy samolot? - nagle dołączyłam.
-Jaki samolot?! Przecież my lecimy na miotłach jak prawdziwe czarownice!
- O nie! Na to się na pewno nie zgadzam. Mam lęk wysokości. Poza tym mama też? 
-Dobrze, dobrze. Postaram się załatwić jakiś inny środek transportu. Mama przypłynie do nas dopiero za tydzień, statkiem. Wyślę sowę do dziadka, że się spóźnimy. 
Nie wiedziałam co babcia ma na myśli mówiąc, że wyśle sowę, ale wolałam nie pytać. 
-Mamo, czemu dopiero za tydzień? 
-Tak będzie lepiej. Zdążę tutaj wszystko ogarnąć, by zostawić mieszkanie w porządku. Przypomniałam sobie o czymś. Przyszedł do ciebie list.
Wyjęła z torby to, co wcześniej przede mną schowała. Dała mi go do ręki. 
-Właściwie jest symboliczny, ale na pewno będzie miłą pamiątką. 
Wtedy to dała o sobie znać Narumi, która od pięciu minut w ogóle się nie odzywała, tylko przysłuchiwała się naszej rozmowie:
-Dostałam taki sam!
-Właśnie, Narumi. Jak ty dotrzesz do Anglii? Może zabierzesz się z nami. 
-Nie, mama powiedziała, że popłynie ze mną statek dzień przed rozpoczęciem szkoły. 
-Hmm... W takim razie spotkamy się dopiero na miejscu. 
-No niestety. Ja muszę już iść. Mama powiedziała, że mam być na obiad. Wpadnę jutro rano, żeby się pożegnać. 
-Do zobaczenia.
Narumi poszła. Zostałyśmy we trzy. Resztę dnia spędziłam w swoim pokoju na rozmyśleniach. Nic się raczej nie działo. Zmęczona wcześnie położyłam się spać.


...


Drugi rozdział- znacznie bardziej wyczerpujący od pierwszego. Chyba nie jest źle, chociaż powiem szczerze, że się trochę zmęczyłam. :) Zachęcam do opiniowania oraz dodawania się do obserwatorów.

#Iryna

środa, 29 stycznia 2014

Rozdział 1 ~ List

Zbliżały się moje trzynaste urodziny. Byłam bardzo podekscytowana. Nie zapraszałam w tym roku nikogo, postanowiłam, że ten dzień spędzę tylko z mamą. Mój tata umarł 7 lat temu. Niestety nie poznałam go nawet w połowie tak dobrze jakbym chciała. W swoich wspomnieniach widzę jego zawsze uśmiechniętą buzię i ostre rysy twarzy. Wszyscy powtarzają, że był dobrym człowiekiem i nigdy nie odmawiał pomocy. Chciałabym, żeby był tu z nami, ale wierzę, że jest takim naszym cichym Aniołem Stróżem i zawsze czuwa. Zostawił po sobie jednak coś wielkiego, co odmieniło moje życie i cały czas do tego zmierzam w tej opowieści.
Dzień przed moimi urodzinami mama trochę dziwnie się zachowywała. Często patrzyła przez okno, nie chciała mi powiedzieć, o co chodzi. Gdy rano weszłam do kuchni, trzymała jakiś papier w ręku, ale gdy tylko mnie zobaczyła, od razu schowała go do torby. 
-Co tam chowasz? - zapytałam.
Ona tylko machnęła ręką, podbiegła do mnie, zaczęła mnie ściskać i całować. 
-Wszystkiego najlepszego kochanie!!
-Dziękuję, mamo, naprawdę, ale już mnie puść.
-Przepraszam. Zobacz, co mam.- w tym momencie wyjęła tort z lodówki, a z torby mały pakunek. - To dla Ciebie. 
-Nie musiałaś. - odpowiedziałam, mimo iż bardzo ucieszyłam się z prezentu. 
-Odpakuj, proszę.
Zdarłam papier, a pod nim było chyba z dziesięć warstw taśmy. Nieźle się z tym namęczyłam. W środku zobaczyłam odtwarzacz MP3, o którym zawsze marzyłam. 
-Och, dziękuję mamo! 
-Zaczekaj, jest coś jeszcze. -mówiła, wyjmując z szafy małe pudełko .- Tata kazał mi przekazać Ci to, gdy skończysz 13 lat, a właśnie dzisiaj jest ten dzień. Myślę, że się ucieszysz. 
Dała mi do ręki pudełko. Nie miałam pojęcia, co może w nim być. Gdy zdjęłam pokrywkę, okazało się, że jest tam przepiękny naszyjnik w kształcie serca. Pod nim leżał list. Łańcuszek był złoty, ale samo serduszko miało z jednej strony żółty kolor, a z drugiej czarny. Widniał na nim napis "Alohomora". Można je było otworzyć. Kiedy to zrobiłam, ujrzałam dwa zdjęcia. Na jednym znajdował się mój tata i ja. Trzymał mnie na rękach. Byłam wtedy bardzo mała. Na drugim z kolei dziewczynka. W pierwszej chwili pomyślałam, że to ja, ale po chwili zorientowałam się, że jest do mnie po prostu bardzo podobna. Nie wiedziałam wtedy jeszcze, o co chodzi. 
Nadeszła kolej na przeczytanie listu. Może po prostu go tu przytoczę: 

Kochana córeczko!
Bardzo mi przykro, że nie mogę być teraz z Tobą, jednak nie wszystko da się zaplanować. 
Mimo wszystko, kiedyś znowu się spotkamy i bliżej poznamy. 
Ty dowiesz się o mnie jeszcze dużo rzeczy, nim nadejdzie ten moment. 
Dziś są Twoje trzynaste urodziny. Ja pamiętam Cię jako wesołą sześciolatkę i mam nadzieję, że nadal uśmiechasz się tak samo często i tak samo serdecznie. 
To serduszko symbolizuje moją miłość do Ciebie. 
Dziewczyna na zdjęciu to moja matka Stella. Zawsze byłaś do niej bardzo podobna. Odziedziczyłaś po niej coś wyjątkowego. Dziś dowiesz się, o czym mówię. 
Kocham Cię, Tata 
...

-Babia Stella?!- wykrzyknęłam - Nie była tutaj od dwóch lat. O co w tym chodzi? Bardzo się cieszę z tego listu, ale co jest takiego wyjątkowego? Nic kompletnie nie rozumiem. To przecież tylko kolejne urodziny. 
I wtedy właśnie zabrzmiał dzwonek do drzwi. Mama zbladła.

...

Oto pierwszy rozdział mojej książki. ;) Mi osobiście się nawet podoba, mam nadzieję, że Wam też przypadnie do gustu. Liczę na szczere opinie, nawet jeśli mają być negatywne. 

#Iryna.

niedziela, 26 stycznia 2014

Prolog.

Witajcie. Mam na imię Bonnie. Można powiedzieć zwykła nastolatka, taka jak miliony innych nastolatek. Mimo wszystko różnię się od moich rówieśniczek w znacznym stopniu, ale dowiedziałam się o tym niedawno.
Mam 14 lat. Trudny wiek. Dużo nauki. Szkoły nienawidziłam z całego serca. Dokuczali mi. Śmiali się ze mnie.  Że niby "inna", "dziwaczka". Ale czy "inność" jest taka zła? Może i trochę się od nich różniłam i to zawsze, ale to chyba nic złego.  Ja wolę nazywać to oryginalnością. To mi pomaga. 
Na początku przejmowałam się tymi przezwiskami, często płakałam w szkolnej łazience. Ale to minęło- zaczęłam wierzyć w siebie. Bo najważniejsze jest to, żebym to ja się akceptowała, a nie inni ludzie. Nie miałam wielu przyjaciół w mojej szkole, właściwie była jedna osoba, z którą mogłam normalnie porozmawiać i która rozumiała moje cierpienie. Narumi- jedyna przyjaciółka z czasów starej budy. 
Ją też nie akceptowano, ale z powodu wyglądu. Ma azjatyckie korzenie. Często nazywali ją "żółtkiem", ostro się wtedy denerwowała., ale - i za to ją podziwiałam - potrafiła walczyć z tymi, jak to ich nazywałyśmy, szczurami.
Mieszkam w Nowym Jorku - mieście, które nigdy nie śpi, a dokładniej na Wall Street. I mimo iż nienawidziłam swojego życia, kochałam, kocham i kochać będę to miasto do śmierci.
Pewnie zauważyliście, że pisałam w czasie przeszłym. "Nienawidziłam", "przejmowałam"- tak, bo moje życie się diametralnie zmieniło. A to za sprawą mojej kochanej babci Stelli. 
I o tym właśnie jest ta książka. Opowiem Wam moją historię, ale przed nami jeszcze dłuuuuga droga. 



...


Mam na imię Ania, ale będę się podpisywać #Iryna
Taki właśnie napisałam prolog do mojej, powiedzmy, książki. :) Mam nadzieję, że się spodoba. Książka jest związana z serią książek o Harrym Potterze. Jestem fanką, a że mam sporo czasu, postanowiłam sama wziąć się za pisanie. 
Moje "dzieło" będzie bardzo szczegółowe, postaram się dodać jakieś zdjęcia bohaterów, itp. :D

 #Iryna.