Kolejne 5 dni minęło w spokoju. Nie poruszałam tematu tamtej rozmowy na poddaszu. Jakoś nie było okazji, a poza tym dobrze wiedziałam, że babcia wcale nie chce się w nią zagłębiać, mimo iż powiedziała, że dowiem się wszystkiego, co będę chciała. Znałam już dobrze dom, dlatego czułam się dość pewnie. Nie miałam jednak, co robić, dlatego tęskniłam za Narumi. Byłam dwa razy na zakupach, co poprawiło mi trochę humor. Guildford okazało się niezbyt dużym, miłym miastem, z mnóstwem sklepików. Gdy zapytałam babcię, kiedy pójdziemy w odwiedziny do Spinnet'ów, odpowiedziała, że może za jakiś tydzień lub dwa. I chociaż wcale mnie aż tak nie cieszyła ta wizyta, nie chciałam cały czas tylko siedzieć w domu.
Pewnego wieczora spotkałam dziadka wychodzącego z zamkniętego pokoju na parterze. Babci wtedy nie było. Miał w ręku szklankę z jakimś płynem koloru bursztynowego.
-Dziadku? Co znajduje się za tymi drzwiami? - spojrzałam na niego z podejrzliwością.
-Yyy...trzymam tam... książki..eee..potrzebne mi do...-próbował się tłumaczyć.
-Taaa, doprawdy. Książki w płynie? -Na te słowa spojrzał na szklankę i uświadomił sobie, jaką palnął głupotę.
-No już dobrze... To tak na rozluźnienie. Ale nie mów babci. To będzie nasz mały sekrecik. Przecież nie jestem alkoholikiem.
Zbliżał się przyjazd mamy. Cieszyłam się, bo w końcu miałyśmy się rozstać na tyle czasu... To mnie najbardziej bolało, ale tylko to. Chciałam jechać do Hogwartu, bo czułam, że ta szkoła będzie o sto razy lepsza od mojej poprzedniej. Tam wszyscy się ze mnie śmiali, bo byłam poniekąd inna. Teraz już wiem, dlaczego... Ale wkrótce zacznę nowe życie.
Czekaliśmy w trójkę na mamę w porcie. Wreszcie wysiadła.
-Oh, nareszcie! Ten mugolski transport. Strasznie wolny! Mówiłam, żebyś się z nami tele...
-Nawet nie ma mowy. -ucałowała się z babcią i dziadkiem.-Witaj, Bonnie.
Podbiegłam do niej i rzuciłam się jej w ramiona. Zawsze byłyśmy bardzo blisko.
Musieliśmy jechać samochodem, bo mama nie zgodziła się na inną próbę przemieszczenia się. Babcia oczywiście nie była z tego zadowolona. Dziadek potrafił kierować, ale rzadko używali auta. Dlatego też wszyscy odetchnęli z ulgą, gdy podróż się skończyła. Mama miała spać w jednym z pokoi gościnnych na I piętrze. Raczej jej to odpowiadało. Zaproponowałam, że pokażę jej wszystkie pomieszczenia, które mogą się jej... przydać. Obejrzała również pokój taty...
Nareszcie coś miało się wydarzyć, bo dwa dni później przy wspólnym obiedzie dziadek oznajmił:
-Jedziemy na Pokątną!
-Gdzie?!- zakrztusiłam się kawałkiem pieczeni.
-Na Pokątną! To ulica, na której będziesz mogła kupić wszystkie przybory szkolne. A żeby się tam dostać, musimy jechać do Londynu.
-A kiedy dokładnie?
-Jutro rano. O 8:30 macie być wszystkie trzy gotowe. Pojedziemy samochodem...
-Tylko nie to! - jęknęła babcia. Naprawdę nie znosiła podróży tym środkiem transportu.
-Babciu! - powiedziałam z wyrzutem, gdy zobaczyłam lekko posmutniały wyraz twarzy mamy.
-Przepraszam Bonnie.. i Jenny, Ciebie też.
Nazajutrz wstałam, wzięłam szybki prysznic i spakowałam potrzebne rzeczy. Gdy miałam już schodzić na dół, usłyszałam głos babci:
-Bonnie, tylko nie zapomnij wziąć swojego listu!
Właśnie! List! Odkąd go otrzymałam, nie miałam czasu go przeczytać, a raczej kompletnie o tym zapomniałam. Tylko po co mam go zabierać? Jako, że się spieszyłam, nie zastanawiałam się nad tym dłużej, tylko posłusznie spakowałam kopertę do torebki.
Około godziny później znajdowaliśmy się już w Londynie. Och, cóż za cudowne miasto! Te budki telefoniczne, żółte taksówki, piętrowe autobusy... Nie wiedziałam, na co patrzeć. Dziadek stwierdził, że możemy trochę obejrzeć, więc zabrał nas na London Eye, widzieliśmy też Big Ben i przejeżdżaliśmy przez Tower Bridge. Babcia nie była jakoś specjalnie podekscytowana, narzekała na mugoli kręcących się wszędzie.
W końcu zostawiliśmy samochód na jakimś parkingu, a sami ruszyliśmy ulicą, na której znajdowało się mnóstwo ludzi, gdzieś się spieszących. Dziadek z babcią weszli do jakiegoś małego baru, którego najpierw w ogóle nie zauważyłam. Na małym szyldzie widniał napis "Dziurawy Kocioł". Razem z mamą poszłyśmy w ich ślad, może trochę zaskoczone. W środku panowała niezbyt przyjemna atmosfera. Zauważyłam, że wszystkie osoby przebywające tam mają w sobie coś.. dziwnego, chociaż powoli przyzwyczajałam się do takich widoków. Mama z kolei rozglądała się przerażona.
-Chodźcie tędy!.. O, witam, panie profesorze. Bonnie, to jest .....- ale nie dosłyszałam, bo w barze wybuchła jakaś bójka i rozległy się wrzaski. - Będzie Cię uczył Zielarstwa.
-Dzień dobry, proszę..pana. -powiedziałam lekko zawstydzona.
-Przepraszamy, ale będziemy musieli już iść, zwłaszcza, że tu nie jest do końca bezpiecznie. - dziadek pożegnał się ze śmiechem i wyszedł przez tajemnicze drzwi na małe podwórko. Znajdował się tam mur z czerwonych cegieł. Stuknął parę razy różdżką w niektóre z nich, a przed nami pojawiła się wejście na najdziwniejszą ulicę, na jakiej kiedykolwiek byłam.
-Tu jest niesamowicie!- krzyknęłam.
-Muszę się z Tobą zgodzić. - powiedziała babcia, a nawet mamie się tu spodobało i rozglądała się zaciekawiona.- No! Na co czekasz?! Wyjmij list!
-Ale po co?
-Jak to po co? Nie czytałaś go? Tam jest lista książek i przyborów, które będą ci potrzebne do szkoły.
-Stello, może najpierw pójdziemy do Gringotta.
-A, och, tak, tak, racja! Chodźmy!
Kierowaliśmy się w stronę wielkiego białego budynku znajdującego się na samym końcu ulicy. Z daleka zobaczyłam napis "Bank Gringotta". Przy wejściu stał mały stworek z okropnie długimi paznokciami. Ukłonił się nisko, gdy przechodziliśmy obok niego. W środku było och jeszcze więcej. Dziadek podszedł do jednego z nich, oznajmił, że chce wypłacić pieniądze i podał mu klucz. Babcia mruknęła coś mamie, a ta powiedziała na to, że lepiej będzie, jak tu zaczeka. W trójkę udaliśmy się za- jak mi dziadek powiedział- goblinem i wsiedliśmy do wózka. Przejażdżka nim nie była zbyt przyjemna, gdy już wysiadłam, kręciło mi się w głowie i zbierało na wymioty. Goblin otworzył kryptę, a w środku znajdowało się mnóstwo pieniędzy. Nie miałam pojęcia, że dziadkowie są tak bogaci. Dziadek spakował do torby sporo monet, a gdy już wyszliśmy z banku wszyscy razem, wyjaśnił mi ich wartość.
-To jak? Wolisz kupić wszystko sama, czy raczej z nami? Wybór należy do ciebie.
-Hmm... chyba wolę sama. Może poznam kogoś nowego. A czy znajdę wszystkie sklepy?
-Myślę, że tak, masz aż cztery godziny, więc będziesz mogła w spokoju zajrzeć do każdego miejsca. Na liście jest wszystko napisane. Bądź o godzinie 15:30 tutaj, przy banku.
-No...to do zobaczenia!
Babcia, dziadek i mama odeszli, a ja stałam sama. Wyjęłam list z torby i zaczęłam czytać. Na pierwszym papierze pisało:
HOGWART
SZKOŁA
MAGII I CZARODZIEJSTWA
____________
Szanowna Pani Madley, mamy przyjemność poinformowania Panią,
że została Pani przyjęta do Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart.
Dołączamy listę niezbędnych książek i wyposażenia.
Rok szkolny rozpoczyna się 1 września. Pociąg wyrusza z peronu 9 i 3/4 o godz. 11:00.
Oczekujemy pańskiej sowy z potwierdzeniem przybycia do końca wakacji.
Z wyrazami szacunku,
dyrektor szkoły Minerwa McGonagall
'Świetnie, muszę wysłać tę sowę i to w miarę szybko. A nawet nie mam własnej.' Postanowiłam w końcu wziąć się za zakupy. Wyciągnęłam z koperty drugi papier. Dziadek dał mi sporo kaski, przynajmniej tak mi się wydawało, ale wolałam zacząć od książek. Zapytałam jakiegoś sympatycznego czarodzieja, gdzie znajdę księgarnię. On wskazał mi budynek z napisem "Esy i floresy" i po chwili byłam już wyposażona we wszystkie potrzebne podręczniki.
Gdy szłam zaczytana w listę potrzebnych ubrań, wpadłam na jakiegoś blond chłopaka o stalowych tęczówkach. Wszystkie książki wypadły mi z rąk. On zamiast pomóc mi je pozbierać mruknął tylko: "Uważaj, jak chodzisz". 'Gbur'- pomyślałam zbierając swoje klamoty, chociaż musiałam przyznać, że był bardzo przystojny.
Kiedy kupiłam już wszystkie szaty do szkoły w sklepie Madame Malkin, teleskop, kociołek, fiolki, pergaminy, pióra i wagę, z listy została mi już tylko różdżka. Tym byłam najbardziej podekscytowana i od początku czekałam na ten moment. W jaki sposób wybiorę różdżkę? I czy na pewno będzie dla mnie odpowiednia? Spytałam jakiegoś miłego chłopaka, w mniej więcej moim wieku, o sklep z różdżkami. Okazało się, że na Pokątnej jest tylko jeden i należy do pana Ollivandera. Weszłam do środka pełna obaw, bo po wyglądzie wystawy nie wiedziałam, czego mam się spodziewać. Jednak właściciel okazał się miły i po piętnastu minutach wybraliśmy dla mnie odpowiednią różdżkę. 13 cali, orzech włoski, giętka, włos z ogona jednorożca. Zadowolona wyszłam ze sklepu w pełni już wyposażona do szkoły.
Jako, że miałam jeszcze godzinę i trochę pieniędzy, postanowiłam, że kupię sobie sowę i zajrzę obejrzeć miotły. Wybrałam średniej wielkości puchacza o barwie siwej. Nazwałam go Gandalf, bo byłam wielką fanką twórczości J.R.R. Tolkiena. Od razu postanowiłam go wypróbować i przyczepiłam mu do nóżki list z potwierdzeniem o moim przybycie do Hogwartu, który szybko napisałam.
-Powodzenia!
W sklepie z miotłami było mnóstwo chłopaków, którzy podziwiali najnowszego Nimbusa Dwa Tysiące Cztery. Poczułam, że mimo wszystko chciałabym się nauczyć latać. 'Szkoda, że uczniowie pierwszego roku nie mogą posiadać mioteł'.
Wracając już w stronę banku, natknęłam się na pewną miłą dziewczynę, która szukała swoich rodziców i młodszego brata. Ona też rozpoczynała naukę w Hogwarcie w tym roku.
-Hej, jestem Nina, a Ty?
-Bonnie, miło mi.
-Ty też rozpoczynasz naukę w tym roku?
-Taaa....
-Och, to może się zakolegujemy. O! Tam jest mój tata, muszę lecieć. Do zobaczenia!
Pobiegła w stronę mężczyzny, z którym wcześniej dziadek witał się w Dziurawym Kotle, i który będzie mnie uczył Zielarstwa. Rodzina czekała już na mnie przy banku. Zauważyłam, że dziadkowi płynie krew z nosa. I to dość obficie.
-Co się stało?!
-Hmm... dziadek trochę pokłócił się ze swoim dawnym... znajomym.
-Och, ten gnojek powinien siedzieć w Azkabanie! Co on tu robi?
-Spokojnie, Peterze, bez nerwów, to na pewno da się jakoś wyjaśnić. Ale teraz jedźmy już do domu.
-Jasne, nie chcę się na niego natknąć drugi raz.
Z wszystkimi zakupami przeszliśmy z powrotem do Dziurawego Kotła i udaliśmy się do samochodu.
...
No hej hej :3 Miałam wenę i napisałam ten rozdział w jakieś trzy dni. Postanowiłam dodać go wcześniej w ramach rekompensaty, że tak długo musieliście czekać na poprzedni. Myślę, że robi się coraz ciekawiej i akcja się powoli rozkręca. Obiecuję, że od tej pory będzie tylko lepiej.
Pozdrawiam!
#Iryna.
Ten rozdział jak najbardziej przypadł mi do gustu <3
OdpowiedzUsuńPokątna *.* jak ja bym chciała tam kiedyś być tak naprawdę!
Och, mogę się założyć, że chłopak z stalowoszarymi tęczówkami i blond włosami jest z rodu Malfoy'ów. I to spodobało mi się :]
Wszystkie potrzebne rzeczy kupione? Więc ruszamy do Hogwartuxd Mam nadzieję, iż pojawi się w następnym rozdziale :)
Pozdrawiam
~Lumi
Dzieki za komentarz :)
UsuńFajnie, ze ktos komentuje, nawet jesli krytykuje, bo i tak poswieca na to swoj czas c:
Co do blondyna, to oczywiscie masz rację :3
Jesli chodzi o Hogwart będa tam za 2/3 rozdzialy. :)
Więc tak:
OdpowiedzUsuńJestem już na 10000000% pewna, że Bonnie jest z pokolenia Lily Luny, Jamesa, Albusa, Scorpiusa, Rose i Hugo! *-*
A ten chłopak, na którego wpadła, to oczywiście był Scorpius! Innej opcji nie przyjmuję XD
Ach! Nie mogę doczekać się Hogwartu!
Pisz, pisz! :*
Czekam na kolejny <3
Pozdrawiam i życzę dużo weny :)
Eveneth.
Kurczę, liczylam na to, ze jednak nikt nie zgadnie, chociaz dawalam wskazowki :3
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, ze malo osob przeczyta ten komentarz ;))))
No postatam się dodac kolejny w miarę szybko, dzięki ! ;p
Również i mi wydaje się, że Bonnie jest z pokolenia Lily, Jamesa, Scorpiusa... A ten na kogo wpadła, to znając życie Scorpius ^^ I dobrze ^^
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie :*
always-expecto-patronum.blogspot.com
~ Miło widziane komentarze *u*
Super <3 Cóż mogę więcej powiedzieć? Coraz częściej dodajesz rozdziały! Coraz więcej się dzieje, awwww *_*
OdpowiedzUsuń"Na pierwszym papierze pisało" - BYŁO NAPISANE :*
To tyle <3 Czekam na więcej :)
Tak samo jak Eveneth skapnęłam się, że Bonnie jest z Nowego Pokolenia i szczerze mówiąc baaardzo, ale to baaaaardzo fajnie! :D Uwielbiam twojego bloga i nie mogę doczekać się kiedy oni pojadą do Hogwartu! BĘDZIE SIĘ DZIAŁO! Wiesz jak fajnie by było, gdyby Scorpius z nią był? Byłabym w dziewiątym niebie :D Chcę żeby oni byli razem, naprawdę tego pragnę i założę się o 1000 galeonów, że to właśnie na niego wpadła :D NIE!!! Nie zakładam się, bo znając moje szczęście to będę ci musiała dać te 1000 galeonów, a ja nie mam! Wydałam na miotłę xD Nowa Śnieżna Gwiazda ^^ Wiesz jak ja się nią jaram?! No dobra to ja czekam na nowy rozdział i życzę weny! <333
OdpowiedzUsuńPanna Zgredkowa
PS. U mnie nowe rozdziały :)