Mama poszła otworzyć. Raczej nie spodziewałam się gości tego dnia. Narumi miała jedynie przyjść po południu, ale na to było jeszcze za wcześnie. Zgadnijcie, kto stał za drzwiami. Babcia Stella! Mama jakoś nie wyglądała na mocno zaskoczoną.
-Witajcie dzieci. - krzyknęła i nie czekając na zaproszenie weszła do środka.
Zdjęła płaszcz, zawiesiła go na wieszaku i zaczęła chodzić po mieszkaniu.
-Troszkę się tu zmieniło od mojej ostatniej wizyty. -zauważyła słusznie, ponieważ rok temu mama kupiła nowe meble do salonu. - Wpadłam tylko na chwilę. - zwróciła się w moją stronę - Spakowana?
- Czemu miałabym się pakować?!- krzyknęłam.
-No jak to czemu? Wyjeżdżasz do Hogwartu Kochanie. Mama Ci nic nie powiedziała?
Zszokowana spojrzałam na mamę. Miała zakłopotany wyraz twarzy.
-Co to niby jest ten cały Hogwart?
-Oj skarbeńku - powiedziała babcia - to jest szkoła dla czarodziei. Jesteś czarownicą.
Osłupiałam. Nigdy nie wierzyłam w istnienie magii, myślałam, że jakieś zaklęcia, czy inne tego typu rzeczy, pojawiają się tylko w bajkach. Na początku zareagowałam śmiechem, ale gdy zobaczyłam poważną minę babci Stelli i wcale temu niezaprzeczającą mamę, lekko się wystraszyłam.
-Ale jak to.. czarownicą? Przecież one nie istnieją. Mamo!?
- Bonnie, posłuchaj. Twoja babcia mówi prawdę. Ona sama pochodzi z czarodziejskiej rodziny i to po niej odziedziczyłaś ten dar. Twój dziadek również. Twojego ojca co prawda to ominęło, ale wiedział o tym od zawsze. Zdawał sobie sprawę z tego, że możesz być czarownicą i prosił mnie, abym nie zabraniała ci tego rozwijać. Swoją naukę zaczniesz już za miesiąc. Przepraszam, że tak późno Cię o tym informuję, ale nie wiedziałam jak zareagujesz.
-Mamo... Ja nie wierzę.. Jakie nadprzyrodzone zdolności!? Ja czarownicą?! To chyba jakiś sen. Czy da się to jakoś udowodnić?!...
-Owszem, da się. - wtrąciła się babcia.
Wyciągnęła z kieszeni zdjęcie, na którym znajdowała się ona jako nastolatka wraz ze swoją najlepszą przyjaciółką (tak przynajmniej mi powiedziała). Były ubrane w czarne swetry oraz żółto-czarne szaliki. Można powiedzieć- zwykłe zdjęcie, ale ku mojemu zaskoczeniu postacie się ruszały! Gdy to zobaczyłam, automatycznie cofnęłam się krok w tył.
-Spokojnie. To całkiem normalne w czarodziejskim świecie.
-Dobrze,może i jestem czarownicą. Ale gdzie ja mam niby wyjeżdżać? Przecież szkołę zaczynam dopiero za miesiąc...
-Lecicie razem z babcią do Anglii... Jedynie tam możecie się dostać do Hogwartu.- odpowiedziała mama.
-O nie... zaraz. Wiesz dobrze, że panicznie boję się latać samolotem. I czemu Anglia?! Czy ta szkoła musi się tam znajdować?
Babcia Stella wybuchnęła serdecznym śmiechem.
- Kochanie, czy ty naprawdę sądzisz, że magiczna szkoła znajduje się w mugolskim świecie? Źle mamę zrozumiałaś. Hogwart nie jest położony w Anglii, ale żeby się do niego dostać, musisz odwiedzić londyński dworzec, a dokładniej Peron 9 i 3/4.
-Powiem szczerze, że te nazwy to dla mnie czarna magia.
-Czarna magia powiadasz... Mugolskie znaczy inaczej nie czarodziejskie, a na peronie 9 i 3/4 możesz przedostać się do magicznego świata.
-Dajcie mi chwilę, żeby to wszystko przemyśleć. Mam odjechać teraz, zostawić swoje dotychczasowe życie tylko dla jakiejś głupiej czarodziejskiej szkoły, która najprawdopodobniej w ogóle nie istnieje? Owszem, nie przepadam za swoją budą, ale co ze mną i z Narumi? Właśnie... Która jest godzina? Powinna już być. Gdzie ona się podziewa...
Wtedy mama podeszła do mnie i przytuliła mnie mocno. Tego właśnie potrzebowałam. Usłyszałam jej cichy szept: "Pomyśl o tacie". Łza spłynęła mi po policzku.
-Skarbie, wiem, że to dla ciebie trudna chwila. Uwierz, że dla mnie też. Ale niewiele jest dzieci takich jak ty.. A właściwie nie jesteś już dzieckiem. Ten czas tak szybko zleciał. Często się zastanawiałam, jak będzie wyglądał ten dzień. Musisz się z tym oswoić. Idź na razie do swojego pokoju, a ja porozmawiam z babcią.
Odeszłam. Chciałam mimo wszystko usłyszeć, o czym dyskutują, więc ukryłam się na schodach w miarę dyskretnie. Nie do końca wszystko do mnie docierało. Mama mówiła: "Cały czas mam wątpliwości. [...] Boję się o nią." Z kolei babcia przekonywała ją, że: "Da sobie radę. [...] Na pewno jej się tam spodoba" W końcu mnie zawołały. Pytały mnie, czy podjęłam decyzję, ale odpowiedziałam, że jeszcze nie. Babcia zaczęła:
- Wylecimy jutro. Twoja mama razem z nami. Miesiąc, który został do rozpoczęcia szkoły spędzisz u nas w domu. Mam tu na myśli mnie i dziadka. On też chciał tu przybyć, ale wypadło mu coś ważnego. Przez ten czas opowiem ci wszystko dokładniej, bo na pewno chciałabyś się dowiedzieć. Zobaczysz, będzie fajnie. Jenny (moja mama) się zgodziła.
- Naprawdę? - zdziwionym wzrokiem spojrzałam na mamę.
-Tak.
Właśnie w tej chwili przyszła Narumi. Przywitała się z mamą i z babcią, którą widziała pierwszy raz na oczy.
-Narumi! Dobrze, że jesteś. Dowiedziałam się czegoś bardzo dziwnego. Chodź, opowiem ci.
Gdy odchodziłyśmy do mojego pokoju, usłyszałam, jak babcia mówi do mamy, że kojarzy skądś twarz Narumi, ale zupełnie nie może sobie przypomnieć skąd.
Usiadłyśmy na łóżku. Zupełnie nie wiedziałam, jak zacząć.
-Nie będę owijać w bawełnę. - powiedziałam w końcu - Babcia mi przed chwilą powiedziała, że jestem czarownicą. I to chyba jest prawda...
Narumi wybuchnęła śmiechem.
-Nie śmiej się. Ja wiem, że to strasznie głupio brzmi. Sama byłam zaskoczona. Podobna wylatuję jutro do Anglii, a za miesiąc zaczynam naukę w czarodziejskiej szkole! Co ja mam robić, co ja mam robić!?
-Nie, ja się nie śmieję dlatego, że to głupio brzmi, chociaż naprawdę tak jest. Bo chodzi o to, że... ja też nią jestem.
-Co?!
-Tak! Jakieś dwa miesiące temu, tydzień przed moimi urodzinami przyszedł do mnie list. Przecież nawet przy tym byłaś, tylko już wychodziłaś. Przeczytałam go i okazało się, że powinnam wkrótce zacząć naukę w Hogwarcie. Mama mi wszystko wyjaśniła. Moja prababcia wyszła za czarodzieja. Od tamtej pory w naszej rodzinie ten dar przechodzi z pokolenia na pokolenie. Moja mama też chodziła do tej szkoły.
-I nic mi nie powiedziałaś?!
-No wiesz... Trochę się bałam, uznałam, że zrobię to, gdy nadejdzie odpowiedni moment. A teraz okazało się, że będziemy tam uczęszczać razem! Wspaniale!
-No nie wiem, czy tak wspaniale.
-Nie cieszysz się?! Ja na początku też to odrzucałam, ale to chyba fajnie mieć takie zdolności.
-Ale.. Bo chodzi o to, że teraz będą z nas się wyśmiewać jeszcze bardziej. I tak jesteśmy wystarczająco "inne" według nich, a co będzie teraz? Nikt nas tam nie polubi.
- Ale pomyśl! Oni wszyscy będą tacy. Przecież, gdyby nie umieli czarować, nie trafiliby tam!
-A czy my umiemy?!
-Nauczymy się. Przecież po to właśnie jest ta szkoła.
Wtedy zrozumiałam, jaką dobrą przyjaciółką jest Narumi. Zawsze umiała mnie pocieszyć i obrócić wszystko w żart. Nawet gdy byłam w najgorszym humorze, gdy chwilę z nią porozmawiałam, jej pozytywna energia wchodziła we mnie tak, że czułam się tak wesoło jak ona.
-Nie jestem do końca przekonana, ale dobrze. Zawsze można się później wycofać. Przynajmniej tak mi się wydaje. Chodźmy na dół. Powiem babci, że się zgadzam.
Nie wiedziałam, co działo się w kuchni podczas naszej rozmowy. Mama wydawała się w odrobinę lepszym stanie.
-Mamo, babciu. Chcę być czarownicą.
- Wspaniale kochanie!- wykrzyknęła babcia.
-Jest coś jeszcze. Zgodziłam się tylko dlatego, że dowiedziałam się, że Narumi też jest czarownicą i również rozpoczyna naukę w tej szkole.
Babcia tylko się uśmiechnęła. Po chwili milczenia dodała:
-Już wiem, skąd znam tę twarz. Czy Twój dziadek nie nazywa się przypadkiem Akihiro Cheng?
Narumi zrobiła wielkie oczy i tylko przytaknęła.
-Wiedziałam. Jesteś do niego bardzo podobna. Był ze mną na tym samym roku. Nie znałam go może tak dobrze, ale słyszałam, że był z niego niezły zgrywus.
-Możliwe...
-Czy musimy lecieć już jutro? O której mamy samolot? - nagle dołączyłam.
-Jaki samolot?! Przecież my lecimy na miotłach jak prawdziwe czarownice!
- O nie! Na to się na pewno nie zgadzam. Mam lęk wysokości. Poza tym mama też?
-Dobrze, dobrze. Postaram się załatwić jakiś inny środek transportu. Mama przypłynie do nas dopiero za tydzień, statkiem. Wyślę sowę do dziadka, że się spóźnimy.
Nie wiedziałam co babcia ma na myśli mówiąc, że wyśle sowę, ale wolałam nie pytać.
-Mamo, czemu dopiero za tydzień?
-Tak będzie lepiej. Zdążę tutaj wszystko ogarnąć, by zostawić mieszkanie w porządku. Przypomniałam sobie o czymś. Przyszedł do ciebie list.
Wyjęła z torby to, co wcześniej przede mną schowała. Dała mi go do ręki.
-Właściwie jest symboliczny, ale na pewno będzie miłą pamiątką.
Wtedy to dała o sobie znać Narumi, która od pięciu minut w ogóle się nie odzywała, tylko przysłuchiwała się naszej rozmowie:
-Dostałam taki sam!
-Właśnie, Narumi. Jak ty dotrzesz do Anglii? Może zabierzesz się z nami.
-Nie, mama powiedziała, że popłynie ze mną statek dzień przed rozpoczęciem szkoły.
-Hmm... W takim razie spotkamy się dopiero na miejscu.
-No niestety. Ja muszę już iść. Mama powiedziała, że mam być na obiad. Wpadnę jutro rano, żeby się pożegnać.
-Do zobaczenia.
Narumi poszła. Zostałyśmy we trzy. Resztę dnia spędziłam w swoim pokoju na rozmyśleniach. Nic się raczej nie działo. Zmęczona wcześnie położyłam się spać.
...
#Iryna
ciekawy rozdział .
OdpowiedzUsuńSiemka, siemka ;3 Ogólnie wszystko super, ale znalazłam jeden duży błąd. Do Hogwartu idzie się w wieku 11 lat, nie wiem czy to pomyłka czy jest to zamierzone, ale co tam najwyżej poprawisz... Ale super! Przyjaciółki idą razem do Hogwartu! Jak to mówią Best Friends Forever <33 A ta jej babcia jest spooko, też czarownica. Czyli tata był charłakiem... Ale że też, Narumi nie powiedziała Bonnie, że jest czarownicą. No ale ja na jej miejscu też bym się bała, no bo wiesz nie każdy tak z dnia na dzień jest sobie czarodziejem i idzie do Hogwartu, nie? ;p A Bonnie jak się zdziwiła, już wyobrażałam sobie jej minę i te usta ułożone w kształtne "o" :D No bo w końcu Hogwart to szkoła dla nie byle kogo, żadnego mugola tam nie wpuszczą o niee! Szkoda, że Bonnie nie ma już taty, tak to on opowiedziałby jej o Hogwarcie i w ogóle... Pewnie długo otrząsała się po jego śmierci i idzie do Hogwartu dla niego i Narumi, to takie szlachetne z jej strony. Ogólnie rozdział super hiper fajny! Może zdarzają się niekiedy powtórzenia, ale o rzadko i nadal nie wiem czy ten list w wieku 13 lat to był zamierzony cel... No i bardzo dziękuję za komentarz u mnie, bardzo mi miło ;3 Jeszcze raz rozdział GENIALNY <333
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i czekam na nn,
Panna Zgredkowa
PS. Zapraszam do mnie na rozdział 10. Liczę na szczerą opinię :)
Pozdrawiam!
----------------------------
http://swiat-bez-lordiego-voldiego.blogspot.com/
PS.1 Dodaję się do obserwatorów ;3
Ooooooo <3
UsuńBardzo się cieszę, że ci się podoba. Najfajniejsze jest to, że bardzo przeżywasz losy bohaterów, wczuwasz się w historię.
Przepraszam, że odpowiadam dopiero teraz, ale nie miałam czasu i ochoty. :/
Jeśli chodzi o to, czemu Bonnie dostała list w wieku 13, a nie 11 lat, to był po prostu mój wymysł. Doskonale wiem, jak powinno być, ale dla mnie wygodniej jest pisać, gdy bohaterowie są starsi.
Powinnam to wyjaśnić wcześniej, ale ja najchętniej dodawałabym tylko nowe rozdziały, a innymi sprawami się nie przejmowała ;)
Jeszcze raz dziękuję za taki wspaniały komentarz i liczę, że zaopiniujesz również kolejne rozdziały. :D
Pozdrawiam, #Iryna