piątek, 14 marca 2014

Rozdział 4 ~ Na poddaszu.

Następnego dnia obudziłam się o godzinie 14:00, co jednak niezbyt mnie zdziwiło. Uświadomiłam sobie, że...
-Babciu, babciu! - zbiegłam szybko na dół i darłam się na cały dom.
-Bonnie! Co się stało?! - zapytała zaskoczona babcia, którą zastałam czytającą jakąś wielką księgę w salonie.
-Gdzie jest toaleta?
-Pierwsze drzwi po prawej obok kuchni. - odpowiedziała mi rozbawiona - Myślałam, że nastąpiła jakaś kryzysowa sytuacja...
-Uwierz, jest bardzo kryzysowa. - odparłam i szybko pobiegłam do łazienki, a kiedy wróciłam i zobaczyłam śmiejącą się babcię, dopiero dotarło do mnie, co się stało i sama zaczęłam chichotać.
-A tak w ogóle, to gdzie jest dziadek?
-Wyjechał do miasta, będzie dopiero na kolację.
Po zjedzeniu pysznego kurczaka, jaki przygotowała babcia, postanowiłam, że zwiedzę dom. Ona oczywiście nie miała nic przeciwko, a nawet stwierdziła, że powinnam to zrobić.
Babcia wróciła do czytania, a ja spokojnie zaczęłam "zwiedzać". Hmm.. No więc tak: na parterze jak już mówiłam wcześniej był salon, jadalnia, kuchnia, spiżarnia i toaleta. Podeszłam do  kolejnych drzwi. Pociągnęłam za klamkę, ale ani drgnęły.
'Świetnie' - pomyślałam - 'Nagle okaże się, że wszystkie pokoje będą pozamykane, dlatego babcia pozwoliła mi obejrzeć dom' - cóż, jeszcze wtedy nie wiedziałam, że wystarczyłoby jedno proste zaklęcie, żeby tam wejść.
Ale następne się otworzyły. Była to bardzo mała komórka, niezbyt przytulna. Nie było tam nic, poza... miotłami. Naliczyłam ich 8. Jedne, jak zauważyłam, były nowsze, bardziej zadbane. Wyglądały naprawdę imponująco. Inne, zakurzone, stały z boku, zapomniane.
Wzięłam jedną do ręki, oczywiście tą, która wydawała mi się najnowsza. Spojrzałam na napis: "Nimbus Dwa Tysiące Dwa".
-Pewnie jakaś wyścigowa..-powiedziałam sama do siebie.
Cóż, trzeba było jednak iść dalej, bo w takim tempie, nie zdążyłabym przed kolacją obejrzeć nawet połowy domu. Weszłam po drewnianych schodach na pierwsze piętro. Oprócz sypialni dziadków, były tam również dwa pokoje gościnne i kolejna łazienka. Jedno pomieszczenie szczególnie mnie zainteresowało. Na półkach stało pełno zdjęć mojego dziadka (tylko, że jeszcze młodego). Na niektórych latał na miotle, na jednych stał ze swoimi przyjaciółmi, a wszyscy ubrani byli w jakieś śmieszne szaty i okulary. Jeszcze inne przedstawiało, jak jakiś facet wręczał mu odznakę "Najlepszego ścigającego".
Oprócz półek ze zdjęciami, w pokoju znajdowało się kilka gablotek. W jednej z nich zauważyłam tę samą odznakę, widziałam też piękną szatę ze sroką na plecach. Na szafce leżała  książka o tytule "Quidditch przez wieki". Nie za bardzo wiedziałam, co to za dyscyplina sportowa, ale czułam, że wkrótce się tego dowiem.
Szłam dalej. Z następnego pokoju dochodziły dziwne odgłosy. Otworzyłam ostrożnie drzwi, a w środku ujrzałam... sowy. Babcia i dziadek byli w posiadaniu czterech tych uroczych zwierzątek. Dwie z nich miały pióra śnieżnobiałe, druga czarne, a ostatnia, najmniejsza, bure. Ostatnie pomieszczenie na I piętrze to była garderoba. Babcia naprawdę miała mnóstwo szat. 
Znalazłam kolejną łazienkę...zaraz obok mojego pokoju, na co odetchnęłam z ulgą. Miałam ją tylko dla siebie. Kolejny zawód... następne drzwi zamknięte. Żałowałam, bo chciałam poznać wszystkie tajemnice tego domu... Pokój, do którego później weszłam, był najdziwniejszym pokojem, jaki kiedykolwiek widziałam. Na ścianach i suficie wisiało pełno zdjęć smoków... Ktoś musiał się tym naprawdę bardzo interesować. Zdjęcia przedstawiały tę samą osobę - czasem młodszą, czasem starszą. Wisiała też jedna piękna fotografia ślubna. Kobieta (z poprzednich zdjęć) o ciemnych długich włosach i zielonych oczach całująca swojego rudowłosego męża. Uśmiechał się do mnie przyjaźnie.
Niechętnie opuściłam pomieszczenie. Kolejne jednak nie wyróżniało się niczym specjalnie. Bonnie pomyślała, że to całkiem zwykły pokój, zupełnie taki jak jej, tylko utrzymany w innych kolorach. I znowu fotografie, tym razem przedstawiające chłopca. Poznała go od razu. To był jej ojciec, tylko, że jakieś dwadzieścia lat młodszy, a ona znajdowała się w jego dawnym lokum. Posłał jej smutne, ale pełne miłości spojrzenie. Ona się rozkleiła... Wybiegła z pokoju z płaczem i straciła ochotę na dalsze oglądanie domu. Jednak postanowiła dotrwać do końca.
Następnym pomieszczeniem okazała się rupieciarnia. Chociaż same graty różniły się od tych w normalnych domach. Dwie połamane miotły, zepsuta -jak się domyśliłam- różdżka, jakaś potłuczona kula i wiele tego typu innych. 
Zostały jeszcze trzy pokoje. Dwa z nich były zamknięte. A za trzecimi drzwiami- schody w górę. 'Trochę ciemno'.-pomyślałam. Pobiegłam szybko do siebie po latarkę. Na jakiś czas zapomniałam o tacie, teraz byłam zajęta czymś innym. 
Wchodziłam ostrożnie po drewnianych schodach. Nie wiedziałam, co znajduje się na poddaszu. Okazało się mimo wszystko bardzo przytulne, zadbane, ale tajemnicze. Półki przy ścianach wypełnione jeszcze większymi i jeszcze mroczniejszymi księgami zmniejszały przestrzeń. Na środku stał duży kocioł. Domyślałam się, do czego może służyć i na pewno nie chodziło o gotowanie. Jedna ściana była wolna, a mieściło się tam wielkie okno i dopiero zobaczyłam krajobraz znajdujący się w pobliżu. Znajdowałam się naprawdę wysoko, większość drzew tu nie dosięgała. Dalej ujrzałam piękne jeziorko i tylko jeden dom. 'To ten, o którym mówił dziadek'.
Pod oknem stała czerwona kanapa. W jednym z rogów zauważyłam coś, co przykuło moją uwagę - ciężki, zakurzony kufer. Podeszłam i wpatrywałam się w niego z ciekawością. 'Na pewno będzie zamknięty'. Ale spotkało mnie miłe zaskoczenie. Skrzynia bez problemu się otworzyla. 'Może dowiem się czegoś o Hogwarcie i znajomych babci i dziadka'. Znalazłam mnóstwo ciekawych zdjęć. Bardzo często babcia była na nich z sympatyczną rudowłosą dziewczyną. 'Pewnie to jej najlepsza przyjaciółka z czasów szkoły'. Przypomniałam sobie o Narumi. Mimo, że miałyśmy się zobaczyć dopiero za ponad trzy tygodnie, to wspaniale, że będziemy się uczyć razem w tej szkole.
Inne fotografie przedstawiały dziadka z jego kumplami w różnych dziwnych miejscach, widziałam też Hogwart. Bardzo mi się spodobał. Lubię takie klimaty.
Znalazłam też kilka listów, wszystkie od tej samej osoby i zaadresowane do babci. Może przytoczę jeden z nich.

Cześć Stello!
Co tam u Ciebie słychać? Wszystko w porządku?! 
U nas świetnie, cieszymy się z odejścia Sama-Wiesz-Kogo. Nie jesteśmy jednak pewni, czy został unicestwiony. Martwimy się, że będzie chciał się zemścić, tylko nie wiemy jak. 
Odeślij sowę szybko!
Twoja Ruda :*

Przestraszyłam się trochę czytając ten list. Sama-Wiesz-Kto? Co to miało znaczyć?! I nagle usłyszałam za sobą głos. 
-A więc dotarłaś już na poddasze?
-Babciu, o co tutaj chodzi? Kim jest ten "Sama-Wiesz-Kto"??
-To długa historia. Po prostu pewien Czarnoksiężnik trochę namieszał w świecie czarodziejskim...-w oczach babci pojawił się ból. -Ale już po wszystkim.
-A kto jest na tych zdjęciach?? - zapytałam lekko uspokojona.
-O, to jest moja przyjaciółka..
-Kochanie, wróciłem! - krzyknął dziadek z dołu.
-Cóż, te opowieści będą musiały trochę zaczekać..
-Powiedz mi jeszcze tylko jedno...
-Tak?
-Czy tata nie czuł się trochę źle z tym, że nie potrafił czarować?
-Cóż, skarbie, było mu trochę z tego powodu przykro, ale nigdy nie faworyzowaliśmy z dziadkiem jego sióstr, z tego powodu, że były czarownicami.
-To tata miał rodzeństwo?! Mama mi jakoś nigdy nie mówiła, chociaż właściwie jej o to nie pytałam..
-Tak, ale teraz chodź na kolację. Dowiesz się wkrótce wszystkiego, czego będziesz chciała. 

***

Witam, witam! Rozdział zapewne strasznie nudny i z błędami, bo nie sprawdzałam. Do tego jeszcze krótki. Ale takie też muszą powstawać. Obiecuję jednak, że następny będzie ciekawszy, a wkrótce Bonnie spotka się z Maxem. :) Sprawa zamkniętych pokoi zostanie wyjaśniona. 
Nie chciałam Wam podawać, kto jest na zdjęciach, bo wolę Was potrzymać dłużej w niepewności, jakim pokoleniem jest Bonnie. Ciekawa jestem, czy się domyślacie.
Przepraszam, że rozdział tak późno i w dodatku słaby, ale nie miałam weny i na dodatek problemy z netem. Nie wiem, kiedy pojawi się następny, myślę, że w przeciągu tygodnia.

Pozdrawiam, #Iryna.

5 komentarzy:

  1. fajnie fajnie, ale czekam na więcej konkretów :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytalam od razu po dodaniu, ale komentuje teraz, bo wcześniej nie mialam weny :D
    Bardzo mi sie podobalo, nie wiem, czego sie obawialas, naprawdę. Jedno mnie tylko bawi... Ile oni maja pokoi? :D hah szkoda tylko, ze wiekszosc z nich byla zamknieta.
    Hmm, czyżby przyjaciolka babci Stelli byla Giny? Bardzo jestem ciekawa jej historii i nie mogę Ci wprost wybaczyć, ze przerywasz w takim momencie.
    Mogę cię udusić? :D
    A tak na serio, to bardzo jestem ciekawa kolejnego rozdziału i czekam na następny.
    Weny!
    Twoja czarna:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ps. Przepraszam za bledy i brak polskich znaków - pisze na komórce:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział cudny :*
    Fajnie, że dałaś opis całego domu, oczywiście nie licząc zamkniętych pomieszczeń xD
    Tak mi się wydaję, iż ta przyjaciółka Stelli to Ginny, a na fotografiach ślubnych był George z Angeliną :]
    Ale to tylko moje przypuszczenia...
    Pisz szybko.
    Pozdrawiam
    ~Lumi

    OdpowiedzUsuń
  5. Moim zdaniem babcia Bonnie, to pokolenie za czasów Huncwotów :D
    No ale co tam! Lecę dalej! *-*

    OdpowiedzUsuń